( ‾ʖ̫‾)
Są takie momenty, w których zwyczajnie mi się nie chce. Nie jestem zbyt pracowitą osobą, więc takich momentów jest wbrew pozorom całkiem sporo. Jestem wtedy jak ta opadła gwiazda na przejrzałej świątecznej choince w lutym – oklapły, choć ciągle błyszczący. Nie potrafię jednak przestać myśleć o tym, że świecę nie światłem własnym, a zaledwie odbitym. I boję się, że w końcu zacznie mi się to odbijać.
*
Chyba nie umiem już pisać dłużej, niż tysiąc pięćset znaków ze spacjami na jedną myśl. W “Fakcie” pisaliśmy tzw. “kupy”, czyli krótkie przedruki. Na do tysiąca zwykle znaków musieliśmy zmieścić całe wydarzenie, cytat, emocję. To chyba nauczyło mnie, że jeśli można krócej, to róbmy krócej, a nie rozwlekajmy wszystkiego na czynniki pierwsze.
**
Jest mi trochę wstyd za to, że w kontekście nadchodzących wakacji myślę głównie względem tego, czy coś mi się ładnie utrwali na Instagramie. Kupiłem sobie nawet aparat fotograficzny, żeby zdjęcia nie kojarzyły się jednoznacznie z tą diabelską aplikacją, ale aparat utknął w drodze i raczej nie dojdzie przed czwartkiem.
***
Mam poczucie, że stresuję się nie tymi rzeczami, którymi powinienem. Nie wiem czy istnieje jakieś ministerstwo regulujące to, czym należy się w życiu stresować, ale może to nie jest głupi pomysł? Może wtedy umiałbym się z innymi zjednoczyć w cierpieniu, zamiast tradycyjnie będąc gdzieś obok.
****
Śnią mi się sny przyjemne, których później nie pamiętam. Budzę się więc z jednej strony z poczuciem zachwytu fajnie przetrwaną nocą, a z drugiej z poczuciem pustki za czymś, czego właściwie nie pamiętam. Tęsknię za nieznanym i uważam, że to całkiem pojebane.
*****
Dużo oglądam, słucham i czytam, ale absolutnie nie mam ochoty dzielić się swoimi przemyśleniami. Robię to rzadko i bardzo oszczędnie. Wydaje mi się, że istnieje na świecie już tyle opinii i przemyśleń, że trzeba mieć naprawdę duże mniemanie o sobie, żeby czuć się na tyle pewne, by dodawać do nich kolejne. Ja chyba obecnie tego nie mam.